Od seniora do juniora czyli kilka słów o zmianie branży
Bez lukru o tym, jak w praktyce wygląda zmiana branży, dlaczego programowanie nie jest dla każdego i jak w wieku 34 lat nauczyć się podstaw matematyki z filmów dla dzieci. Prawdziwa historia o drodze od seniora do juniora. Python! Słowo ma Katarzyna Cena-Pietrak.
Będąc chyba w podstawówce obejrzałam film, w którym jakiś haker kilkoma poleceniami włamuje się do komputerów FBI żeby uratować/zniszczyć świat (nie pamiętam, o którą opcję wtedy chodziło). Bardzo chciałam robić to samo (w sensie ratowania świata, nie hakowania FBI). Ale, kiedy na lekcjach informatyki nauczyciel chłopcom pokazywał MS-DOS, dziewczynki dostawały polecenie, żeby sobie “pochodzić” po internecie. W ogóle w szkole często słyszałam, że jako kobieta mam humanistyczny umysł a technologia i “komputery” są raczej dla chłopców (tak drodzy millenialsi wyglądała podstawówkowa rzeczywistość lat 90. w małym mieście na wschodzie Polski). I jakoś tak się stało, że fascynację technologią odłożyłam na kilkanaście lat na półkę (dość wysoką).
Jak na humanistkę przystało, poszłam na lingwistykę, potem do korporacji i przez kolejne 11 lat pracowałam w pijarze i marketingu. Pięłam się po szczebelkach, zarabiałam fajne pieniądze, podróżowałam. Mówiąc wprost – wiodłam całkiem fajne i przyjemne życie. I tylko od czasu do czasu łapałam się na tym, że to chyba nie do końca to, co chciałabym robić.
Zmiana branży wcale nie jest taka łatwa jak mówią
Pewnie nie miałabym odwagi zmieniać branży w wieku trzydziestu kilku lat, ale – jak powszechnie wiadomo – życie lubi zaskakiwać. Mnie też zaskoczyło poważną chorobą, przez którą musiałam odwiesić na kołek zarówno swoje poukładane życie jak i karierę. W ciągu roku musiałam nie tylko nauczyć się od nowa chodzić (co jest zaskakująco trudne) ale też znaleźć jakiś nowy pomysł na to, co dalej (co okazało się jeszcze trudniejsze). Nie chciałam wracać do marketingu, potrzebowałam jakiejś zmiany. I wtedy przypomniałam sobie o programowaniu. Nie miałam bladego pojęcia, jaki język wybrać, nie odróżniałam backendu od frontendu, ba nie wiedziałam nawet co konkretnie mogłabym z tym programowaniem robić. Wiedziałam jedno – skoro byłam w stanie nauczyć się znowu chodzić, to dam radę nauczyć się wszystkiego.
Pewnie nie miałabym odwagi zmieniać branży w wieku trzydziestu kilku lat, ale – jak powszechnie wiadomo – życie lubi zaskakiwać. Mnie też zaskoczyło poważną chorobą, przez którą musiałam odwiesić na kołek zarówno swoje poukładane życie jak i karierę. W ciągu roku musiałam nie tylko nauczyć się od nowa chodzić (co jest zaskakująco trudne) ale też znaleźć jakiś nowy pomysł na to, co dalej (co okazało się jeszcze trudniejsze). Nie chciałam wracać do marketingu, potrzebowałam jakiejś zmiany. I wtedy przypomniałam sobie o programowaniu. Nie miałam bladego pojęcia, jaki język wybrać, nie odróżniałam backendu od frontendu, ba nie wiedziałam nawet co konkretnie mogłabym z tym programowaniem robić. Wiedziałam jedno – skoro byłam w stanie nauczyć się znowu chodzić, to dam radę nauczyć się wszystkiego.
Mój pierwszy kurs wykupiony na Udemy był więc strzałem w ciemno i okazał się również strzałem kulą w płot – HTML i CSS zdecydowanie mi nie podeszły. Potem trafiłam na język Python (tak, dokładnie dlatego, że Python to “świetny język na początek”) i… zakochałam się.
Mocno się też wtedy wczytywałam we wszystkie możliwe artykuły i blogi, których autorzy radośnie obwieszczali, że programowanie jest łatwe, proste i przyjemne, praca szuka człowieka a minimalne wynagrodzenie na start jest większe niż moja pensja po 11 latach pracy w korporacji. Jednym słowem: grzech się nie przebranżowić.
Tak to już jest, że im bardziej zagłębiasz się w jakąś dziedzinę, tym trudniejsza się ona staje. Łatwo nauczyć się składni języka, trudniej nauczyć się myśleć w tym języku. Wiem, co mówię – w końcu przez 6 lat studiowałam lingwistykę. Ucząc się języka Python z tutoriali na YouTube byłam więc przekonana że jestem nieodkrytym programistycznym geniuszem. A potem zaczęłam kurs “Python and computer science” na MITx i … mina mi zrzedła. W ciągu tych 7 tygodni przeżyłam kilka załamań nerwowych przeplatanych momentami absolutnego zwątpienia w pojemność swojego mózgu. Powiem tylko tyle: w wieku 34 lat uczyłam się podstaw matematyki z filmów dla dzieci (zainteresowanym szczególnie polecam Khan Academy i MathAntics na YouTube).
Wtedy już byłam trochę mądrzejsza i wiedziałam, że wbrew temu co się pisze, zmiana branży nie jest łatwa. Rynek juniorski jest przesycony absolwentami bootcampów i szkół programowania, a firmy zwykle wymagają kilku własnych projektów w portfolio (nawet na staże czy praktyki). Swoją drogą – nie ma co się dziwić – ja też nie chciałabym inwestować w kogoś, kto ma jeden projekt w portfolio zrobiony 2 lata temu na jakimś kursie.
Szybko się też zorientowałam, że tak dumnie ogłaszane przez korporacje programy mające zachęcić kobiety do kariery w STEM są albo: a) kierowane głównie do studentek albo b) niewiele warte. Bo mimo, że dużo się mówi o tym, że brakuje programistek i testerek, to spora część tych programów to tak naprawdę nisko płatne lub zupełnie darmowe “programy szkoleniowe”, które oferują jedynie “szansę” zatrudnienia i to najczęściej na stanowiskach nietechnicznych.
Nie oznacza to jednak, że zmiana branży nie jest możliwa i że nie warto próbować. Wręcz przeciwnie. Ale o tym za chwilę.
Po pół roku nauki wiem dwie rzeczy: programowanie jest trudne i nie dla każdego.
Nie wiem, skąd wzięło się przekonanie o tym, że programowanie jest łatwe i że każdy może być programistą. Nie wierz w to.
Praca programisty nie polega na piciu kawy ze Starbucksa w dizajnerskim biurze, po którym jeździsz hulajnogą.
To godziny spędzone na rozwiązywaniu problemów i debugowaniu.To trening cierpliwości lepszy niż u japońskiego mistrza sushi. Programowanie to żmudna i ciężka praca, w której nie każdy się odnajdzie. Ucząc się poznaję mnóstwo ludzi z różnych stron świata (Slack <3) i wiele z nich zwyczajnie rezygnuje i to bynajmniej nie dlatego, że nie dają rady. Po prostu nie czują, że to praca dla nich. W końcu nie po to zmieniasz branżę, żeby się potem całe życie męczyć tylko dlatego, że ktoś ci kiedyś powiedział, że programowanie to fajna praca.
Mityczne 15k miesięcznie też nie mam pojęcia skąd się wzięło. W ramach rozrywki wieczorami czytam ogłoszenia na juniora (wiem – to dziwne) i widzę, że te 15k trzeba sobie podzielić przez 5 co najmniej. I wiecie co? Wcale mnie to nie oburza. Bycie dobrym programistą wymaga praktyki. A praktyka wymaga czasu.
Pokora – zapomniane słowo
Zmiana branży jest trudnym procesem i wymaga tyle samo czasu, co determinacji. Dlatego warto być uczciwym wobec siebie i nie brnąć w coś, co nie sprawia ci przyjemności. Droga do sukcesu w każdym zawodzie zaczyna się tak samo: od ciężkiej pracy, wytrwałości i godzin spędzonych na robieniu czegoś. Warto o tym pamiętać zanim rzucisz na rozmowie o pracę kwotę wziętą z sufitu (bo przecież programiści dużo zarabiają!).
Minęło właśnie 6 miesięcy, odkąd włączyłam pierwszy tutorial języka Python na YouTube. W tym czasie spędziłam przy kodzie łącznie jakieś 500 godzin, ale też: pozbyłam się paru złudzeń, przeżyłam kilka momentów całkowitego zwątpienia, nauczyłam się cierpliwości, poznałam świetnych ludzi z całego świata i miałam okazję wziąć udział w międzynarodowym projekcie jako project manager. Nie wiem jeszcze, czy zostanę programistką, czy będę pracowała gdzieś na pograniczu programowania i zarządzania projektami. Wiem jedno: programowanie nie jest łatwe, ale jest super.
Jeśli chcesz się skontaktować z Katarzyną – tutaj jest link do LI
O geologu w IT – czyli Justyna i jej JavaScript
Kasiu. Nie do końca zrozumiałem przekaz wpisu. Czy Ty zmieniłaś branżę i pracujesz w zawodzie, czy chcesz zmienić branżę i się uczysz? Nagłówek sugeruje, że przebranżowiłaś się, natomiast nie mogę wyłapać tego z tekstu.
Powodzenia 🙂 !
Ciekawie i szczerze. Tego nie powiedzą Ci na bootcampie – że programowanie jest trudne i wymaga gigantycznej pracy ! Choć byłem na jednym ze spotkać przed bootcampowych i tam odziwo odstraszali od wzięcia udziały w kursie..
Sam jestem na podobnym etapie tj docelowe przejście na ciemną stronę mocy.
Nowy czytelnik !
Rzeczywiście, sam widzę, że pracy jest multum, a im więcej wiesz, tym więcej Cię czeka. Nie poddamy się i damy radę. Artykuł Kasi to coś, co każdy developer-wannabe powinien przeczytać przed przystąpieniem do nauki. Dziękujemy za Twój komentarz!
Też jestem na drodze do zmian. Też zakochałam się w Pythonie! Może programowanie nie jest dla każdego, ale też nie jest jakąś magiczną sztuczką. Nie wiem czy mam predyspozycje, czy dobrze trafiłam, ale znalazłam kurs Pythona na blogu Fly Nerd i od początku załapałam o co chodzi. Teraz zresztą na tym samym blogu był wpis o algorytmach, więc robię z KhanAcademy algorytmy dla początkujących. Tempo mam ślimacze, bo niestety 2 miesięczne dziecko i ciągłe poroblemy poporodowe dają mi znać, jednak się nie poddaję! Z drugiej strony mam wrażenie, że strona internetu, którą czytam wręcz ostrzega przed przebranżowieniem dla pieniędzy, bo pieniądze owszem są, ale dla specjalistów. Mało, która branża oferuje podwojenie czy potrojenie zarobków w ciągu 2 lat, a w brażny IT to jest całkiem normalne patrząc na oferty pracy. Może… Czytaj więcej »
Iga, trzymam za Ciebie mocno kciuki! Ludzie zmieniają branżę z różnych powodów: chcą zarabiać więcej, mieć zawód, na który jest i będzie popyt itp. Dla mnie ważna jest na przykład możliwość pracy z domu i z dowolnego miejsca na świecie 🙂 Przebranżowienie się jest trudne min właśnie z powodu pieniędzy. Żeby szybko zmienić branżę trzeba poświęcić nauce mnóstwo czasu. Większość ludzi nie może sobie pozwolić na to, żeby rzucić pracę i się uczyć na pełen etat. Dlatego urlop macierzyński (jak w Twoim przypadku) lub zwolnienie z powodu choroby (jak w moim) to świetne okazje do takich zmian. I absolutnie się z Tobą zgadzam, że pensje nigdzie indziej nie rosną tak szybko jak w IT:) Co do samego “łapania” o co chodzi w programowaniu – to też jest super indywidualna sprawa. Ważne jest… Czytaj więcej »
Fajnie poczytać o twardych dziewczynach! Nie dajcie się.
Iga, podzielisz się linkami do kursu i algorytmów?
Igo, rozumiem Twoją miłość do Pythona. Coś w nim jest takiego, że po prostu wzbudza zachwyt. Trzymam kciuki za Twój sukces. Nie martw się tempem, wygląda na to, że każde pół roku każdego żółtodzioba, to tempo wolniejsze niż opisane przez Ciebie. Oczywiście, że dasz radę, nie ma wątpliwości. Codzienna robota i żmudna praca. Tak, jak opisała to Kasia, samemu było mi trudno w to uwierzyć. Ale efekty pojawiają się nagle i sam jestem zdziwiony tym, że coś pamiętam, lub ręce same coś napiszą.
Daj znać, jak Ci idzie.
Fajna historia o tym, jak się nie poddawać i o tym, że trzeba być twardym.